W wieku 98 lat, 10 grudnia 2017 roku zmarła Irena Szczepańska. Zostawiła po sobie ogromną spuściznę. Mówiła, jak bardzo w życiu człowieka liczy się pamięć i tożsamość. Urodziła się 25 grudnia 1919 roku w podopatowskiej Okalinie.
– W domu nigdy się nie przelewało, była bieda. Wszystko co mam, zawdzięczam sobie. Takie doświadczenia stawiają człowieka do pionu, uczą pokory i szacunku do otaczającego świata. Dziwnie mi patrzeć, kiedy wszyscy dookoła wszystko mają. Młodzi o nic nie muszą walczyć. Społeczników będzie coraz mniej. Pomagają innym ci, co w życiu zaznali goryczy – mówiła cztery lata temu.
Rodzinny dom spłonął w czasie wojny. Nie miała dzieci. Wychowała dzieci siostry, która zmarła przedwcześnie.
Pani Irena zawsze podkreślała, jak ważna jest praca społeczna. – Człowiek nie może sam funkcjonować, każdemu trzeba dać cząstkę siebie. Najważniejszy jest uśmiech. Społecznik nie może się gniewać i obrażać – uważała.
Dzięki niej od 1988 roku w Opatowie obchodzono rocznicę Bitwy Opatowskiej, która, jak sama mówiła, utrwaliła się w historii polski. W czasie komunistycznego zniewolenia nie było mowy o świętowaniu.
Życiowym mottem pani Ireny było ciągłe pomaganie ludziom i praca społeczna. - Od wojny ciągle komuś pomagam – wspominała za życia. - Najpierw Żydom w Warszawie, po okupacji uczyłam dzieci.
W 2013 roku za całokształt pracy i życia otrzymała nagrodę świętokrzyskiej Victorii, przyznawaną przez Urząd Marszałkowski. Nagrodę wręczał Bogdan Borusewicz, ówczesny marszałek senatu. - Nigdy nie pomyślałabym, że ktokolwiek o mnie jeszcze pamięta – stwierdziła wtedy.
Irena Szczepańska do szkoły podstawowej chodziła do Czernikowa (gmina Opatów), później do Opatowa. Rozpoczęła naukę w Liceum Pedagogicznym w Sandomierzu, którą przerwała wojna. W czasie wojny, jako łączniczka o pseudonimie Halina przemycała broń i prasę. Żydom ukrytym na budowie na warszawskich Włochach przez rok nosiła jedzenie. – Niektórzy nieźle się obłowili. Ja nie dostałam nic, tylko mały zegarek. Nosiłam jedzenie, to trochę podjadałam. Po powrocie do Opatowa zegarek zepsuł się. Oddałam koleżance, by zawiozła do naprawy do Sandomierza. Zegarek już nie wrócił – wspominała przed czterema laty.
Po wojnie rozpoczęła pracę w zawodzie nauczyciela. W Gorzkowie (gmina Bogoria), w zabudowaniach podworskich wspólnie z trzema innymi osobami uczyła dzieci.
- W sumie trzystu. W klasie miałam siedemdziesiąt dwie osoby. Nie było warunków do nauki. Do czytania przynosiły z domu cokolwiek, niektóre dzieci czytały książeczki do nabożeństwa, bo nie było nic innego, z czego można byłoby się uczyć. Pamiętam chłopca, który znał modlitwę Ojcze Nasz, ale nie umiał jej przeczytać .
Pomimo sędziwego wieku, pani Irena posiadała niesamowitą pamięć. Pamiętała uczniów z Gorzkowa. Wymieniała nazwiska: Majów, Mazurów i innych dzieci.
W Wygiełzowie (gmina Iwaniska) rozpoczęto budowę szkoły. Po jej zakończeniu dyrektorem został mąż pani Ireny, który przed wojną prowadził szkołę na Kresach. Po mężu kierownictwem szkoły zajęła się pani Irena. - W każdej uroczystości brały udział dzieci ze szkoły z Wygiełzowa. Robiliśmy spektakle, akademie, śpiewaliśmy, recytowaliśmy. Tak kiedyś wyglądała szkoła – sięgała pamięcią.
Na emeryturę przeszła w 1978 roku. W 1975 roku, w wieku 66 lat zmarł mąż. Wciąż udzielała się społecznie. Przeprowadziła się do Opatowa, do bloku spółdzielczego. Objęła kierownictwo nad Towarzystwem Przyjaciół Ziemi Opatowskiej, którego później, z racji wieku była już tylko wiceprezesem. Stała na czele Sekcji Emerytów i Nauczycieli Związku Pracowników Oświaty w Opatowie i Kielcach. W lokalnym Radio Opatów prowadziła audycję. Opowiadała o różnych sprawach. Żadne wydarzenie patriotyczne w Opatowie nie odbyło się bez jej czynnego udziału. Przewodniczyła Kołu Żołnierzy Batalionów Chłopskich w Opatowie. Na parterze, w pokoju numer 4 budynku Starostwa Powiatowego miała biuro. W sąsiednim pomieszczeniu doglądała izbę pamięci, w której gromadziła pamiątki po mężu, sztandary, dawne przedmioty codziennego użytku. Z ramienia towarzystwa, na cmentarzu parafialnym w Opatowie, 1 listopada, jeszcze trzy, dwa lata temu zbierała pieniądze do puszki na ratowanie zabytkowych nagrobków.
Msza święta żałobna została odprawiona w opatowskiej kolegiacie 13 grudnia o godzinie 14. W nabożeństwie wzięły udział tłumy, w tym osiem pocztów sztandarowych. Oprócz mieszkańców, byli też przedstawiciele instytucji. Samorząd powiatowy reprezentowali radni Rady Powiatu Opatowskiego oraz Marek Gołasa, kierownik wydziału Oświaty, Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki Starostwa Powiatowego w Opatowie.
Mszę świętą celebrował proboszcz parafii świętego Marcina, ksiądz Michał Spociński.
- Jej życie było błogosławionym darem nie tylko dla rodziny i przyjaciół, ale niezliczonej rzeszy koleżanek i kolegów – mówił proboszcz w kazaniu. I dodał, że jej życie było oddane społeczeństwu, miastu.
- Swoją pogodą ducha, ciepłem, uśmiechem, dobrym sercem szacunkiem dla drugiego człowieka, szacunkiem dla historii, uczyła nas. Tak często przytaczała słowa wiersza Adama Asnyka „Do młodych”. >>Nie depczcie przeszłości ołtarzy, choć macie sami doskonalsze wznieść. Na nich się jeszcze święty ogień żarzy, miłość ludzka stoi na straży, I wy winniście im cześć<< - czytał.
Ksiądz Michał Spociński podkreślił, że Irena Szczepańska kochała Opatów. – Kochała jego historię, pielęgnowała jego historię. Tyle razy w audycjach radiowych uczyła młode pokolenie niezwykłej historii tej ziemi. Kultywowała historię z wielką pasją. Uczyła nas pięknego patriotyzmu. Mówiła nam, że milszego jej miasta niż Opatów nie było i nie będzie. Pani Ireno, żegnamy panią z wielkim bólem. Kto nas będzie uczył historii? Kto będzie prowadził pogadanki o Opatowie? Kto będzie zaszczepiał u młodych idee patriotyzmu? – pytał w kazaniu pogrzebowym.
Trumnę z ciałem Ireny Szczepańskiego złożono w grobie na cmentarzu parafialnym w Opatowie. Była jedną z najstarszych mieszkanek powiatu opatowskiego i gminy Opatów.